- Ależ skąd, tylko zazwyczaj nie jadam wystawnych kolacji
z rodzinami, dla których pracuję. - W tym wypadku zaproszeni goście stanowią część rodziny, więc będzie to zwyczajna kolacja. -. Westchnął, nie kryjąc zniecierpliwienia. - Życzę sobie, by włożyła pani dzisiaj mundurek. Tak, jak się umawialiśmy, będzie go pani nosić przez tydzień, a później porozmawiamy. - Wziął z powrotem do ręki gazetę. - Dziękuję, panno Tyler, to chyba wszystko. - Właśnie sobie przypomniałam, co miałam powiedzieć, - nim przyszła pani Caird. Chodziło o żonę Brocka, Jo. Zamierzałam wyjaśnić panu, że jest ona moją najlepszą przyjaciółką i nie lubi. tańczyć. Brock i ja jesteśmy partnerami do tańca od drugiej klasy szkoły średniej i regularnie chodzimy do „Grotto", gdy grają tam jazz. - Wzięła do ręki przeznaczoną dla niej paczkę. - Z błogosławieństwem Jo, oczywiście - dodała, gdy Scott podniósł wzrok znad gazety. Zamknąwszy za sobą drzwi, słyszała, jak wciąż się głośno śmieje. Jej- pracodawca miał wiele wad, ale na szczęście nie można mu było zarzucić braku poczucia .humoru. Sama uważała się za osobę obdarzoną poczuciem humoru. Było jej ono potrzebne, gdy tego wieczoru ujrzała swoje odbicie w lustrze. Przebrała się w nowy mundurek. Ze wszystkich odcieni niebieskiego na świecie w tym było jej najmniej do twarzy. Był zbyt jaskrawy i sprawiał, że jej skóra wyglądała blado. Jeżeli wcześniej uchodziła za mało atrakcyjną, obecnie stała się odrażająca. Reakcja dzieci tylko utwierdziła ją we własnych przekonaniach. R S - Wyglądasz brzydko! - stwierdziła Amy, przerywając na chwilę układanie klocków. Lizzie odłożyła na bok książkę, by fachowym okiem ośmiolatki ocenić strój niani. - Choć raz Amy ma rację. Nie do twarzy ci w tym okropnym kolorze. - Nie - zawołał Mickey. - Nie, nie, nie! Willow nie mogła przestać się śmiać. - Bardzo wam wszystkim dziękuję - powiedziała, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Lizzie wstała i zawołała; - Przyjechali! Chodźmy! - Nim zejdziemy na dół - wtrąciła Willow - musimy umyć ręce. Chciałabym wam też przypomnieć, że macie być dzisiaj wyjątkowo grzeczni. Dołóżcie wszelkich starań, żeby tata był z was dumny. Sądziła, że obydwie dziewczynki całkiem ją zignorował}', gdy pobiegły w głąb korytarza, ale okazało się, że posłusznie udały się do łazienki, by umyć ręce. Potem na wyścigi zbiegły w dół po schodach. Willow podążyła szybko za nimi, niosąc na rękach Mikeya. Bała się, że jak szalone wpadną do salonu, przynosząc wstyd Scottowi i jej samej, ale nieoczekiwanie dziewczynki ogarnęła nieśmiałość i zatrzymały się przed na wpół otwartymi drzwiami. Willow udało się je dogonić. Musiała przyznać, że na zebranych w salonie gości patrzyło się z przyjemnością. Srebrzystowłosa para siedziała na jednej