bezposredni zwiazek. Cos... złego... mrocznego... Strach...
głeboko zakorzeniony, dreczacy strach, ¿e ktos zabierze jej dziecko, wyrwie z jej ramion... Ale to przecie¿ szalenstwo? Wyjeła z łó¿eczka małe zawiniatko i przytuliła do piersi, jakby wcia¿ jeszcze obawiała sie, ¿e w ka¿dej chwili ktos mo¿e odebrac jej syna. Po twarzy Marli spływały łzy, sciskało ja w dołku. - Och, kochanie - szeptała, całujac delikatnie puch na jego głowie i wciagajac w nozdrza słodki zapach niemowlecia. James sapnał i westchnał przeciagle. Gdy poczuła na szyi 216 oddech dziecka, nowe łzy napłyneły jej do oczu. Bo¿e, ona tak kocha to malenstwo. - Wszystko bedzie dobrze - powiedziała, kołyszac Jamesa w ramionach - wszystko bedzie dobrze. Mama jest z toba. I... nie pozwoli, ¿eby cos ci sie stało, nigdy. - Ciekawe, jak zamierza tego dokonac? - Zrobie dla ciebie wszystko, chocby nie wiem ile mnie to kosztowało. - Przełkneła łzy i postanowiła, ¿e nie da sie zastraszyc. Nikt jej nie pomo¿e, zreszta nie wie, komu mogłaby zaufac. Bedzie musiała sama zwalczyc swoje leki. Jeszcze przez chwile stała w mrocznym pokoju, czujac, ¿e teraz bardziej potrzebuje kontaktu z synem, ni¿ on z nia. Przycisneła usta do puchu pokrywajacego czubek jego głowy. Tam, na zewnatrz, gałaz drzewa uderzała o dach i wiatr wsciekle bił w okiennice, ale w domu było bezpiecznie. James mlaskał i posapywał przez sen. Marla usmiechneła sie i poło¿yła go z powrotem do łó¿eczka. Zostawiła uchylone drzwi łaczace pokój dziecinny z jej sypialnia i wróciła do łó¿ka. Dziecko ukoiło leki, ale wcia¿ jeszcze troche ja mdliło. Czuła sie wyczerpana, bolał ja ¿oładek i głowa. Zastanawiała sie, czy nie zejsc na dół i nie poszukac tego cholernego pielegniarza, ale była zbyt słaba. Poza tym doszła do wniosku, ¿e to tylko nerwy, nic wiecej. Nie umiałaby powiedziec Eugenii albo Nickowi, ¿e boli ja brzuch i ¿e koło jej łó¿ka stał jakis intruz, gro¿ac jej smiercia, tu, w jej własnym domu. - Uspokój sie, dziewczyno - skarciła sie szeptem i wypiła resztke wody ze szklanki stojacej koło łó¿ka. Wsuneła sie pod kołdre z mocnym postanowieniem, ¿e jutro nie zostanie w domu. Mowy nie ma. Ani chwili. Gdy tylko pozbedzie sie tych okropnych drutów, natychmiast pojedzie odwiedzic ojca i brata, a potem wybierze sie do klubu. Spotka sie z Cherise i zobaczy, czy ja pamieta. Skontaktuje sie te¿ z kims z rodziny Pam Delacroix i dowie sie czegos wiecej na temat tej kobiety, której nie pa mieta, i tajemniczej podró¿y, o której nikt nic nie 217 wiedział. Mo¿e zdoła przekonac tych ludzi, jak bardzo wstrzasneła nia smierc przyjaciółki. No i jest jeszcze rodzina Charlesa Biggsa. Bedzie musiała porozmawiac tak¿e z nimi. Tak, to postanowione. Ju¿ jutro wezmie byka za rogi i znowu zacznie samodzielnie stanowic o swoim ¿yciu - sprawdzi sama, do czego jest zdolna Marla Cahill. A Nick? Chcesz dowiedziec sie wiecej o swoim zwiazku z Nickiem? - Na pewno - stwierdziła, poprawiajac poduszke. Nie