- Zostaw swoją siostrę w spokoju, bo cię rozbiorę i wrzucę do gniazda skorpionów - ostrzegał go później dziadek,

  • Gualfard

- Zostaw swoją siostrę w spokoju, bo cię rozbiorę i wrzucę do gniazda skorpionów - ostrzegał go później dziadek,

04 February 2023 by Gualfard

smarując chleb domowego wypieku masłem i polewając go miodem. Generał McCallum nosił szkła bez oprawek, trochę łysiał i brakowało mu kilku zębów. Był jednak dobrze zbudowanym mężczyzną i nikt, ani żona, ani dzieci, ani wnuki, nie ośmieliłby się podnieść na niego głosu. Jego słowo było najważniejsze. - Ja nie żartuję. Ross nie miał powodu, żeby mu nie wierzyć. Już nigdy nie tknął Mary Beth. Odtąd zachowywał się ostrożniej, a jego seksualne fantazje dotyczące siostry przeniosły się na inne dziewczyny. Pierwszy raz odbył stosunek w wieku piętnastu lat. Nic nadzwyczajnego. Dziewczyna miała siedemnaście lat i była napalona. Żadnego wyzwania, a Ross lubił wyzwania. Im bardziej kobieta się opierała, tym bardziej na nią napierał. Za pomocą obietnic, których nigdy nie zamierzał dotrzymywać, i muskularnej sylwetki zazwyczaj dostawał to, czego chciał. Aż do chwili, kiedy poznał Shelby. Była jedyną kobietą, wobec której użył przemocy. I myślał później, że to jej się podobało. W przeciwnym razie powiedziałaby przecież o wszystkim swojemu ojcu i Ross miałby nie lada kłopoty. Ross podejrzewał, że Shelby lubi ostry seks. Teraz pchnął ramieniem drzwi i wyszedł na dwór. Powietrze było lepkie i ciężkie, a noc równie mroczna jak jego nastrój. Znowu pomyślał o Shelby. Chętnie oddałby ostatnie pieniądze, żeby ją dorwać sam na sam. Pamiętał gwałt bardzo dobrze, raz po raz odtwarzał jego szczegóły, kiedy leżał na pryczy w swojej celi przez tych osiem długich, samotnych lat, które spędził za kratkami. Wmawiał sobie, że właśnie tego chciała, że opierała mu się tylko dlatego, że miała jakieś seksualne zahamowania. Następnym razem będzie go prosić. Podszedł do swojego gruchota, którego zaparkował tuż za rogiem. Wsiadł i zmarszczył czoło. Kiedy dostanie trochę pieniędzy z magazynu, kupi sobie nową furgonetkę i strzelbę, nawet na czarnym rynku. Nie bardzo wiedział, co prawo mówi o posiadaniu broni przez osoby z wyrokiem. No, ale on nie był prawdziwym skazańcem - przecież posłali go do więzienia na podstawie wyssanych z palca zarzutów. Ale na wszelki wypadek sprawi sobie broń w którejś z tych reklamujących się firm. I jeszcze psa. Zmieni 179 samochód. Kupi najbardziej odlotowe koła, na jakie będzie go stać. I tym czy innym sposobem dorwie Shelby jeszcze raz. To jest mu pisane. Uruchomił zapłon w swoim wozie i włączył radio. Nic. Cholera. Walnął pięścią w tablicę rozdzielczą, aż kapryśne głośniki ożyły z trzaskiem, a potem ruszył spod krawężnika. John Cougar Mellencamp śpiewał energicznie: Urodziłem się w małym miasteczku... - Wiem, o czym mówisz, koleś. Ross zauważył po drodze aptekę i sklep z paszami. Bad Luck to chyba największa dziura na świecie. Splunął przez okno i pojechał na skraj miasta, do automatu telefonicznego, z którego jeszcze nie korzystał. Budka stała obok opuszczonego budynku, w którym kiedyś mieścił się posterunek dróżnika. W każdym razie znajdowała się z dala od wścibskich oczu i wydawała się bezpieczna. Wyłączył radio w chwili, gdy stary John zaczął zawodzić o życiu, strachu przed Jezusem i umieraniu w małej mieścinie. Czy nie to właśnie przytrafiło się Calebowi? Odnalazł Jezusa, a potem umarł. Ale Ross nie sądził, by stary zgred trafił do nieba. O, nie. Caleb smażył się pewnie w piekle. I dobrze. Świetnie. Zasłużył sobie na taki los, bo jego bezczelne kłamstwo pomogło zapuszkować Rossa. I tak łatwo było go zabić. Ross wszedł na salę, kiedy Caleb spał i nikt nie zwracał na niego uwagi. Przycisnął poduszką twarz i patrzył, jak starzec żałośnie wymachuje chudymi rękami i nogami, aż w końcu przestaje oddychać. Ten gość powinien mu podziękować. Ross uważał, że zaoszczędził Calebowi mnóstwo bólu i cierpienia. Ani chemoterapia, ani operacja, ani naświetlenia nie mogły go uratować, więc Ross tylko pomógł mu umrzeć. I to było przyjemne. Bardzo przyjemne. Poczułby się jeszcze lepiej, gdyby mógł zrobić to samo Ruby Dee i Nevadzie Smithowi. Nikczemnicy zasługiwali na śmierć po tym, jak go wrobili. Cicho pogwizdując refren Smali Town, Ross przejechał przez przekrzywioną bramę i zaparkował wóz za pustym, metalowym barakiem, z dala od ulicy. Wysiadł z samochodu. Było tu ciemno. Tylko w budce telefonicznej paliło się światło. Ross podszedł do niej. W kieszeni brzęczały mu drobne. Szybko wystukał numer, odwrócił się plecami do ulicy i czekał na połączenie. Nie potrafił się nie uśmiechać, bo nic nie sprawiało mu takiej przyjemności, jak działanie na nerwy Nevadzie Smithowi. Jeden dzwonek. Drugi dzwonek. Trzeci dzwonek.

Posted in: Bez kategorii Tagged: symbole prania na metce, fryzura pixie dla kogo, dobry sensacyjny film,

Najczęściej czytane:

włosy.

Flic oblizała suche wargi. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że stary John czuł się tak blisko związany z jej dziadkiem i ojcem. Trzymał ich zdjęcie w sypialni razem z fotografiami swojej rodziny. ... [Read more...]

wyrzutkami. W końcu zaprzyjaźniłyśmy się.

- Ty, na uboczu? - zdumiał się. - Pochodziłam z biednej rodziny, nosiłam używane ubrania. Ale miałam też swoją dumę i cięty język Nikomu nie ... [Read more...]

- Chodzi ci o wielki spęd czy tylko o ścisłe kółko przyjaciół? -

Matthew wziął pilota i wyłączył kanał CNN. - Na pewno z radością powitam Karla i Amelię, ale wątpię, czy uda się ściągnąć Ethana z Susan. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 lodziarnia.katowice.pl

WordPress Theme by ThemeTaste