zaniepokoiła się. Był trochę blady. Przyłożyła mu
rękę do czoła. Wilgotne, ale raczej chłodne. - Od kiedy cię boli? - Od samego rana. - A teraz jest gorzej? - Aha. Malinda uklękła przy nim i odgarnęła mu włosy z czoła. - Może będzie lepiej, jak zostaniesz dziś w domu? JEDNA DLA PIĘCIU 119 Na moment w jego oczach pojawił się wyraz ulgi, potem znów wróciło cierpienie. - Tak, chyba tak. Ten błysk ulgi zastanowił Malindę. Zawsze uważała, że dopiero bardzo chore dziecko może opuścić szkołę. Uznała, że nie zaszkodzi mały sprawdzianik. - Idź prosto do łóżka. Za chwilę przyniosę ci grzankę i sok. Kiedy Darren nie zwracając uwagi na górę naleśników wyszedł z kuchni, Malinda była już pewna. Dziecko naprawdę jest chore. Trzeba zmienić plan dnia. Właśnie uzgodniła z Cecile, że ta zastąpi ją w sklepie, kiedy w kuchni zjawił się Jack. - Dzień dobry - powiedział zaspanym głosem. - Dzień dobry. - Malinda nie patrząc podała mu kubek z kawą i wróciła do przygotowywania drugiego śniadania. Malinda co rano kręciła się po kuchni jak fryga, ale zazwyczaj - a przynajmniej od kilku dni - zwalniała nieco, kiedy się pojawiał. Urażony trochę takim lekceważeniem, Jack zastanawiał się, o co chodzi. - Darren jest chory. Jack uspokoił się. - Nic poważnego - dodała smarując kromki masłem orzechowym. - Po prostu boli go brzuch. Owinęła w papier kanapkę i zabrała się za następne. - Nie trzeba wzywać lekarza. Gorączki chyba nie... Jack wyjął jej z ręki nóż, obrócił do siebie i objął w pasie. - A jak się czuje Malinda? Wyczuwał ją aż za dobrze. Oparła czoło o jego ramię. 120 JEDNA DLA PIĘCIU - Zmęczona. Mam dziś tysiąc rzeczy do zrobienia i wcale nie jestem pewna, czy Darren naprawdę jest chory. Uniosła głowę i otoczyła go ramionami. Jej uśmiech był tak samo naturalny jak ten gest. - Od trzech dni skarży się rano na ból brzucha. Coś mi mówi, że on po prostu nie chce iść do szkoły. Masz jakiś pomysł? - zapytała z nadzieją. - Tak - odparł całując ją. - Ja zostanę w domu, a ty zrobisz te swoje tysiąc rzeczy. Śmiejąc się Malinda pokręciła głową.