Brzęczyk znów jęknął. Kimberly wstała i wcisnęła guzik interkomu.
- Czego? - Kimberly, to ja, twój tata. No nie! - pomyślała natychmiast. Wcisnęła drugi guzik i wpuściła go do środka. W ośmiopiętrowym budynku nie było windy. Wdrapanie się na górę powinno zająć ojcu parę minut. Powinna coś zrobić. Przytyć z pięć kilogramów. Przespać cztery doby z rzędu. Łyknąć buteleczkę witamin, by przywrócić blask niedomytym jasnym włosom. Bluza z napisem FBI wisiała na niej jak na kołku. Rozciągnięty podkoszulek odsłaniał wystające obojczyki. Stała pośrodku kuchni, aż jej ojciec wreszcie zapukał do drzwi. Nie chciała otwierać. Nie mogłaby wyjaśnić dlaczego, ale nie chciała otwierać drzwi. 122 Znowu pukanie. Serce waliło jej jak młotem. Powoli przeszła przez kuchnię. Powoli otworzyła drzwi mieszkania. Ojciec z poważnym wyrazem twarzy stał przed drzwiami w towarzystwie kobiety, której Kimberly nigdy nie widziała. - Tak mi przykro - powiedział ochryple. Przytulił ją. Zaczęła płakać, chociaż jeszcze nie wiedziała, co złego się wydarzyło. Pół godziny później siedzieli w pokoju telewizyjnym. Kimberly po in¬ diańsku na podłodze, a ojciec i jego znajoma, Rainie Conner, na kanapie. Kimberly zużyła już paczkę chusteczek do nosa. Kiedy płakała, wszystko wydawało jej się nie do zniesienia, w końcu jednak nadeszło odrętwienie. Siedziała teraz, gapiąc się w wytarty niebieski dywan, i usiłowała powiedzieć cokolwiek sensownego. Twoja matka nie żyje. Twoja matka została zamordowana. Ktoś przyczepił się do naszej rodziny. On zabił Mandy. I to on zabił Bethie. Najprawdopodobniej ty będziesz jego następnym celem. - Nie wiesz...? Nie wiesz, kto to robi? - spytała w końcu, z trudem składając słowa. Próbowała jakoś się trzymać, wziąć się w garść. Przecież to ona była tą silną. Mama zawsze tak mówiła. Twoja matka nie żyje. Twoja matka została zamordowana. Ktoś przyczepił się do naszej rodziny. On zabił Mandy. I to on zabił Bethie. Najprawdopodobniej ty będziesz jego następnym celem. - Nie - odpowiedział cicho ojciec - ale pracujemy nad tym. - Prawdopodobnie jest to ktoś z jakiejś starej sprawy, prawda? Ktoś, kogo złapałeś lub prawie złapałeś, lub złapałeś jego ojca, jego syna, jego brata. - Prawdopodobnie. - Więc stwórz bazę danych! Zbierzesz wszystkie stare nazwiska, a potem. .. Zorientujesz się, kto kiedy wyszedł z więzienia i dobierzesz mu się do tyłka! Proces eliminacji, a potem go zapuszkujesz! - mówiła nienaturalnym, wysokim głosem. - Pracujemy nad tym - powtórzył ojciec. - Nie rozumiem... - Znów była bliska płaczu. - Mandy... Mandy zawsze pociągali nieodpowiedni ludzie. Ale mama? Mama była ostrożna. Nie rozmawiała z obcymi, nie dałaby się nabrać na słodkie słówka, nie wpuściłaby nikogo do domu. Była na to za mądra. - Rozmawiałaś ostatnio z matką? 123 - Nie. Byłam... zajęta. - Kimberly spuściła głowę. - Zadzwoniła do mnie dwa dni temu. Martwiła się o ciebie.