partnerów do gry rzucił Marley. Rumieniec gniewu
już zniknął z jego twarzy. - Spędziliśmy z Thomasem wiele miłych wieczorów. - Chyba się przesłyszałem. Powiedziałeś „Thomas" i „miły" jednym tchem? Whyling parsknął śmiechem, a Sinclair doszedł do wniosku, że jednak go nie lubi. Piąty gracz, pan Henning, bez przekonania zawtórował wicehrabiemu. - Nie znałem Althorpe'a, ale wyglądał mi na dobrego człowieka - stwierdził. - Bo nim był... mimo błędów, które popełniał - zapewnił Marley, spoglądając szyderczo na markiza. - Możesz uwłaczać charakterowi mojego nieodżałowanego brata, ale nie drwij z jego upodobań. To cios poniżej pasa. - Nie chodziło mi o jego upodobania. Thomas wciąż mnie namawiał, żebym pozbył się wszystkich udziałów we francuskich spółkach. Szlachetny gest, przyznaję, ale straciłbym fortunę, gdybym go posłuchał. - I tak straciłeś - zauważył Whyling. - Dużą część w tym pokoju i na moją rzecz, o ile sobie przypominam. - No, no, spokojnie - wtrącił Parrish, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela, który już podnosił się z krzesła. - Szkoda dobrego porto i czasu na sprzeczki. Jestem tu po to, żeby grać w faraona. - Ja również - dorzucił Sinclair. Postanowił, że rano zada Victorii kilka pytań na temat byłego narzeczonego. 9 - Jesteś pewna, że twój mąż będzie zadowolony, gdy nas tu wszystkich zobaczy? - zaniepokoiła się Lucy. - Wolałabym go nie rozgniewać. - Nie obawiaj się. Wciąż powtarza, że Grafton House to również mój dom, a ja chcę spotykać się z przyjaciółmi. - Obiecałaś, że mi powiesz, jak zareagował, kiedy spytałaś go o lorda Williama. Victoria oblała się rumieńcem. Czym prędzej wzięła Lucy pod ramię i wprowadziła ją do ogromnej sali balowej. - Och, to nic ciekawego - odparła niedbale. - Wiesz, jacy są mężczyźni. - Nie... - Szkoda, że nie ty wydajesz bal - zaszczebiotała Venetia Hilston, ratując Victorię z opresji. - Zmieściłoby się tu pół Londynu. - To prawda - zgodził się Lionel Parrish, porywając Lucy do walca. - Ale wtedy nie mielibyśmy tyle miejsca do tańczenia. - I byłoby strasznie gorąco - dodała Venetia z powagą. - Ona zupełnie nie ma poczucia humoru, prawda? - mruknął Victorii do ucha lord Geoffrey Tremont. Kręcił się koło niej przez całe popołudnie jak